Nasze podróże

Marrakesz - miasto tysiąca czerwonych murów

Afryka

W lutym, gdy jeszcze ogarnięta zimą Warszawa, przedstawiała się raczej w szarych barwach, my udaliśmy się w podróż do Marrakeszu - jednego z najstarszych miast północnoafrykańskiego Maroka. Marrakesz to jedno z najstarszych średniowiecznych miast,znajdujące się w centrum kraju. Możemy tutaj zarówno zagubić się w krętych i wąskich uliczkach otoczonej murem Mediny, czyli XI-wiecznego starego miasta wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jak i udać się do bardziej nowoczesnego Nowego Miasta, które powstało tutaj w czasie francuskiej kolonizacji, na początku XX wieku. Morze czerwonych budynków i górująca nad wszystkim wieża Meczetu Księgarzy, z ośnieżonymi górami Atlas w tle - tak naprawdę, każdy aspekt tego miasta zachwyca. Od jednolitej czerwieni budynków,poprzez ogrody i gaje palmowe, których o dziwo nie widać z okien samolotu, aż po zaskakująco harmonijną symfonię zapachów i smaków. Na przestrzeni lat,urokowi i ekskluzywnej atmosferze Czerwonego Miasta uległo wiele gwiazd,artystów i polityków, a my postanowiliśmy się przekonać co dokładnie ich tutaj zachwycało i po dziś dzień zachwyca.

 

 Nasz pobyt w tym jakże barwnym kraju rozpoczął się w prawdziwie ikonicznym, luksusowym hotelu La Mamounia, który w tym roku obchodzi 100-lecie działalności. Znajduje się on w samym sercu miasta i umożliwia zwiedzanie najważniejszych zabytków. Już od momentu wejścia do lobby, uderza nas niezwykła atmosfera, na którą składają się tradycyjne marokańskie rzemiosło, widoczne na każdym kroku dzieła sztuki oraz nadająca tajemniczości i wyrafinowania ciemna kolorystyka i przygaszone światła. Apartament, w którym mieliśmy okazję się zatrzymać do kwintesencja marokańskiego stylu. Drewniane, rzeźbione meble, metalowe lampy i kolorowe ceramiczne kafelki, a to wszystko dopełnione przestronnym tarasem z widokiem na piękny basen w La Mamounia. Podczas wykwintnego śniadania, mieliśmy okazję obserwować bujne zielone ogrody, które otaczają hotel i wsłuchiwać się w śpiew ptaków w blasku wschodzącego słońca. Luksusowe i tradycyjnie marokańskie spa, w najstarszej części budynku, restauracje współpracujące z najlepszymi szefami kuchni na świecie, muzyka jazzowa, grana na żywo w barze, prywatna kolacja w winnicy oraz Bar Le Churchill, nazwany na cześć Winstona Churchilla,który był jednym z wielu sław, odwiedzających ten luksusowy hotel – to wszystko tworzy spójną, a zarazem niezwykle elegancką i wyrafinowaną atmosferę tajemniczości, w której chcę się pozostać na dłużej.

Na kolejny dzień, wciąż pozostaliśmy w centrum Marrakeszu i zatrzymaliśmy się w Es Saadi Resort,w części Palace. Tutaj luksus przedstawia się w znacznie innej formie. To ogromne, jasne i pełne białego marmuru lobby oraz imponująca kolekcja dzieł sztuki, która należy do właścicielki hotelu. Ogromnym atutem resortu są także liczące 7 hektarów ogrody, w których kryje się podgrzewany basen oraz prywatne wille; każda inspirowana wpływami innej nacji, która panowała kiedyś w Maroko.To na piękne, zielone ogrody rozciągają się także widoki z pokoi i apartamentów, których przestronne tarasy oferują chwile relaksu w blasku słońca. W kazdym pokoju można znaleźć drogocenne dzieło sztuki należące do właścicieli hotelu. Zachwycają tutaj również drewniane elementy, w tym imponujące drzwi, dzięki czemu możemy się poczuć jak prawdziwnym pałacu. Piękne i z pewnością pyszne chwile spędziliśmy także na kolacji w restauracji La Cours des Lions, która serwuje swoim Gościom tradycyjne marokańskie dania, wyjątkową atmosferę, a także najpiękniejsze widoki na spowity nocą Marrakesz. Luksusowy hotel Es Saadi jest także najlepszym miejscem dla miłośników nocnego życia; znajduje się tutaj słynne, najstarsze w Marrakeszu kasyno, a także jeden z najlepszych klubów nocnych w północnej części Afryki. Wielokrotnie nagradzane, kilkupoziomowe spa i Instytut Dior pozwalają z kolei na całkowity relaks. Kilkadziesiąt pokoi do zabiegów oferuje najnowsze metody relaksu, a piękny basen został zbudowany wokół drzewa eukaliptusa, które rośnie w tym miejscu od kilkuset lat. Dzięki ogromnej przestrzeni, jaką oferuje hotel, absolutnie każdy podróżnik, znajdzie tutaj swoje miejsce.

 

Drugiego dnia w Marrakeszu wybraliśmy się także w głąb skrywającej wiele tajemnic Mediny i pod opieką przewodnika mieliśmy okazję poznać to miejsce z perspektywy lokalnego mieszkańca. Rozpoczęliśmy od odwiedzin w jednym z najpiękniejszych ogrodów – Majorelle Gardens. Projektantem ogrodu był francuski artysta Jacques Majorelle,który, zresztą nie jako jedyny, absolutnie zakochał się w Marrakeszu. Po jego śmierci w 1962 roku, piękne niegdyś ogrody, zaczęły niszczeć i planowano na ich miejscu wybudować hotel. Od tego losu uratował je jednak Yves Saint-Laurent oraz Pierre Berge, którzy postanowili je kupić. To właśnie nazwisko Saint-Laurent jest obecnie najbardziej kojarzone z tym miejscem, a na terenie ogrodu znajduje się nawet jego symboliczny pomnik. Jednak większość prawie hektarowego obszaru to gęsta dżungla, pełna egzotycznych gatunków roślin, w tym nawet bambusów i kaktusów, sprowadzonych z całego świata. Ogród słynie także z 3 muzeów, które znajdują się na jego obszarze, oraz jednego, bardzo wyjątkowego koloru – majorelle blue. Został on nazwany na cześć pierwszego właściciela ogrodu i jest niezwykle nasyconym, ciemnym odcieniem niebieskiego, świetnie kontrastującym z innymi marokańskimi budynkami, we wszystkich odcieniach czerwieni. Bogactwo zieleni jeszcze bardziej było wyeksponowane dzięki przepięknej, słonecznej pogodzie na jaką udało się nam trafić.

Następnie udaliśmy się do starej części Marrakeszu, czyli otoczonej wysokim murem Mediny. Spacer jej ulicami i wręcz zgubienie się w labiryncie wąskich, ceglanych ulic to obowiązkowy punkt zwiedzania Marrakeszu. Do naszego nosa dochodzą zapachy różnorodnych przypraw, które w pewnych częściach Mediny łączą się z zapachem skóry z garbarni, w innych z zapachem naturalnych barwników do tkanin, a jeszcze w innym, z metaliczną wonią stali. Głośno i żywo bijącym sercem Mediny jest Plac Jemaa el-Fnaa, który jest licznie odwiedzany zarówno przez turystów, jak i lokalnych mieszkańców. W dzień to miejsce pełne ciężko pracujących rzemieślników i ulicznego handlu, natomiast nocą to miejsce prawdziwie ożywa, a klimat afrykańskiego lądu otacza nas z każdej strony. Od głośnej muzyki na żywo, poprzez zaklinaczy węży, gry uliczne, a przede wszystkim tysiące stoisk z lokalnymi przysmakami. Kilka kroków od placu, znajduje się najwyższy budynek w Marrakeszu. Jest to Meczet Koutoubia, którego wieża góruje nad miastem. Co ciekawe, w jej środku nie znajdują się schody, tylko rampa, gdyż tradycyjnie, mężczyzna nawołujący do modlitwy dostawał się na górę na ośle. Budynek który oglądamy obecnie, jest drugą wersją tego meczetu. Pierwotna wersja była w złym ustawieniu, w stosunku do Mekki. Pomimo iż błąd wynosił zaledwie 5 stopni, a budowa była już prawie ukończona, meczet zbudowano odnowa, a pozostałości po pierwszej budowie, możemy dostrzec zaraz obok.

Podczas spacerów po Medinie odwiedziliśmy także Muzeum Dar El Bacha – to zbudowany w XVIII wieku pałac i świetnie zachowany przykład tradycyjnego riadu. Samo słowo riad, w języku arabskim oznacza ogród, jednak ogród to najczęściej tylko część całej konstrukcji. Ten rodzaj budynku zazwyczaj ma dwa piętra, a wszystkie pokoje i okna są zwrócone do wewnętrznego dziedzińca. Całkowity brak okien do zewnętrznej strony służył zachowaniu prywatności rodziny zamieszkującej dany riad. W przypadku Dar El Bacha dziedziniec pokrywają drzewa pomarańczy, a w centrum znajduje się fontanna. Czasem zielony piękny ogród zastąpiony jest płytkim basenem, który w suchym klimacie Marrakeszu przynosi ulgę. Kolejnym zabytkiem będącym przykładem riadu, który odwiedziliśmy był teologiczny uniwersytet Ben Youssef Madrasa. Dziś jest ona tylko atrakcją turystyczną, jednak to właśnie tutaj możemy podziwiać niezwykle wysoki poziom rzemiosła, który kojarzy Nam się z Marrakeszem. Na wysokich ścianach od dołu widać kolorowe, wykuwane ręcznie kafelki, w wydawałoby się przypadkowych wzorach, tworzących jednak hipnotyzujące mozaiki. Zaraz nad nimi, wciąż biały rzeźbiony gips. Utrzymywany w tak świetnej kondycji dzięki ochronnej warstwie z mieszanki białek strusich jaj oraz prochu z włoskiego marmuru carrara, który powstaje podczas rzeźbienia w nim. Sufit to natomiast rzeźbione drewno cedrowe, posiadające właściwość ochronne przed niedogodnymi warunkami atmosferycznymi oraz insektami. Budynki ozdobione w taki sposób to tutaj bardzo częsty widok, nawet w najmniej oczekiwanych miejscach.

 

Wiele osób będąc w Marrakeszu, może najść ochota na zabranie choć kawałka tego wielobarwnego i wielokulturowego miejsca ze sobą do domu. Na szczęście półki sklepów i ulicznych stoisk, poukrywanych w krętych ulicach Mediny, aż uginają się od ilości ręcznie robionych i oryginalnych produktów. Ulice Mediny są podzielone na sektory; w jednym miejscu podziwiamy kolorowe, jedwabne paszminy, farbowane naturalnie np. liśćmi mięty, zaraz za zakrętem słyszymy miarowy dźwięk kowadeł i czujemy gorąc płomieni formujących stal. Na obrzeżach, w mniej uczęszczanej części suszą się, a następnie są ręcznie farbowane, płaty skóry. Lunch lub zwykła herbata, z której słynie Maroko, wypita na jednym z tarasów na dachu, z widokiem na stare miasto to absolutny obowiązkowy punkt zwiedzania Mediny. My mieliśmy okazję wypić pyszną, miętową herbatę z przyprawami na dachu tradycyjnej zielarni. Na jej dach prowadziły kręte schody, a jej wnętrza były pełne barwników, ziół i przypraw. Prezentacja przeprowadzona przez właścicielkę zielarni, pozwoliła Nam zapoznać się z tajnikami marokańskich leczniczych ziół oraz poczuć zapachy, które zostały z Nami do dzisiaj.

Następnego dnia opuściliśmy Marrakesz i udaliśmy w stronę gór Wysokiego Atlasu, majaczących w tle. Droga w góry jest kręta, a po obu jej stronach przebiegają głębokie doliny, w których mieszczą się wioski zamieszkiwane przez lokalne społeczności. Po około godzinie drogi, gdy widzimy już śnieg na górskich szczytach, temperatura wyraźnie spada, a my znajdujemy się na wysokości ponad 1000 metrów, wyłania się przed Nami majestatyczny, ceglany budynek z kilkoma wieżami, który przypomina zamek. To miejsce, to luksusowy butikowy hotel Kasbah Tamadot. Hotel otacza 7 hektarów bujnych ogrodów, oprócz berberyjskich prywatnych namiotów, znajdują się tam również dwa korty tenisowe dla Gości, mini zoo, co jest miłym akcentem nie tylko dla dzieci, a także podgrzewany basen w centralnej części. Apartamenty w głównym budynku znajdują się zarówno na parterze, jak i na piętrze, a większość z nich posiada tarasy z panoramicznym widokiem na okolicę. My mieliśmy okazję zatrzymać się w apartamencie z dwupoziomowym tarasem, który pozwalał na delektowanie się widokami z lotu ptaka. Każdy najmniejszy detal w luksusowym hotelu Kasbah Tamadot nadaje mu wyjątkowego charakteru i duszy. Od drewnianych mebli, poprzez liczne dzieła sztuki i metalowe lampy, aż po indyjskie rzeźby i obrazy. Jedna kameralna restauracja serwuje wykwintne dania kuchni lokalnej, a berberyjski, świeżo wypiekany na miejscu chleb z lokalną oliwą podawany do każdego posiłku naprawdę zachwyca. Zieleń roślin, czerwień ścian, błękit nieba i śnieżny puch na szczytach gór stwarza harmonijny, bajkowy krajobraz.

Hotel Kasbah Tamadot jest bardzo blisko związany z lokalnymi społecznościami zamieszkującymi pobliskie doliny, a zatrzymujący się tutaj Goście mają niepowtarzalną możliwość poznania ich zwyczajów. Na terenie hotelu można wziąć udział w warsztatach wypiekania berberyjskiego chleba oraz gotowania tradycyjnych dań. Istnieje także możliwość przejażdżki na osiołkach,wypicia herbaty w domu jednej z lokalnych rodzin, a także zjedzenie kolacji w restauracji, znajdującej się najwyżej położonej wiosce. Kasbah Tamadot jest także silnie związany z działalnością charytatywną poprzez działania Fundacji Eve Branson. W lokalnych miejscowościach działają dwa centra, gdzie młodzież szkoli się w sztuce stolarstwa i krawiectwa, a prace, które wyszły spod ich rąk możemy następnie zakupić w butiku znajdującym się przy hotelu. Otaczające hotel góry pozwalają także na trekkingi oraz wycieczki na quadach i rowerach. My wybraliśmy się właśnie na taki trekking, podziwiając po drodze lokalną florę i faunę. Po dotarciu do najwyższego punktu, Kabsah Tamadot był zaledwie maleńką czerwoną kropką w dolinie, a wydawałoby się na dotknięcie ręki mieliśmy pełne śniegu góry,w tym najwyższy szczyt Wysokie Atlasu – Tubkal.

 

Po opuszczeniu wysokich gór i pełnych drzew oliwnych dolin,udaliśmy do zupełnie innej scenerii. Zaledwie 30 kilometrów od Marrakeszu znajduje się kamienna pustynia Agafay, której czerwone morze piasku przypomina krajobraz jak na księżycu. Oprócz niezwykłego krajobrazu, na pustyni można udać się na przejażdżkę na wielbłądzie lub dla fanów adrenaliny na quadzie. Pomiędzy wydmami porozmieszczane są luksusowe campy, z materiałowymi beżowymi namiotami i basenami. My mieliśmy okazję odwiedzić Scarabeo Camp, który pomimo silnego wiatru oferował niezwykłe widoki na niekończące się czerwone skały. Można zarówno spędzić tutaj noc w jednym z luksusowych namiotów, jak i zjeść tradycyjny lunch i zrelaksować się nad basenem – co właśnie my mieliśmy okazję zrobić.

Kolejnym hotelem, w którym mieliśmy przyjemność się zatrzymać jest ekskluzywny La Sultana. Jednym z jego największych atutów jest lokalizacja w samym sercu Mediny, a właściwie w jednej jej części zwanej Kasbah. Do dzisiaj jest to dzielnica iście królewska, otoczona oddzielnym murem, gdyż to właśnie tutaj znajduje się rezydencja Króla Maroko. Hotel posiada także niezwykłą strukturę – stworzony jest z pięciu połączonych ze sobą riadów, każdy w innej kolorystyce i innym klimacie. Jeden z nich posiada w środku basen,drugi zielony ogród, a jeszcze inny kolekcję afrykańskiej sztuki. Zachwyca także taras na dachu, z którego można podziwiać dachy starego miasta, wieżę Meczetu Kasbah, a nawet gniazdo bocianów; gdyż spora populacja tych ptaków zimuje właśnie w Maroko. Zaledwie 28 pokoi i apartamentów, a każdy urządzony z największą starannością i szacunkiem dla lokalnej sztuki i rzemiosła. Większość rzeźbień w drewnie i gipsie oraz ceramiczne wielobarwne kafelki pochodzą z XIV wieku i są tutaj od początku istnienia tego budynku. Goście mogą udać się także do spa, na kolację do wykwintnej restauracji, czy też na koktajl w barze na dachu. Można także całkowicie wykorzystać świetne położenie hotelu i zaledwie po kilku kroków od głównym drzwi znaleźć się w tłumie turystów, lokalnych sprzedawców, restauracji oraz tysiąca motocykli, poruszających się po ulicach Marrakeszu.

Bardzo popularną atrakcją związaną z motocyklami w Marrakeszu jest przejażdżka w zabytkowym koszu motocyklowym. Udało Nam się odbyć taką przejażdżkę i był to zupełnie inny wymiar zwiedzania! Możliwość obserwowania miasta i życia codziennego jego mieszkańców z perspektywy pędzącego na wietrze motocyklu pozwala poczuć się jak w filmie. My zaczęliśmy podróż od nowszej części miasta, gdzie mijaliśmy teatr, stację autobusową, a nawet włoską restaurację, która jako pierwsza w Marrakeszu otrzymała koncesję na sprzedaż alkoholu i gościła w swoich progach najsławniejszych z całego świata. Następnie przejechaliśmy do Palm Grove, czyli gaju palmowego, którego historia sięga początków Marrakeszu. Legenda głosi, że gdy armia założyciela miasta rozbiła tutaj obóz, żołnierze wyrzucali pestki daktyli, które jedli na Ziemię i gaj palmowy wyrósł tutaj przez przypadek.Przypadek, który od zawsze jest źródłem utrzymania i dobrobytu tego miasta.Obecnie pośród palm znajdują się jedne z najdroższych willi w Marrakeszu oraz luksusowe hotele i pola golfowe. Odwiedziliśmy także dzielnicę Hivernage, która była zamieszkiwana przez francuskich urzędników na początku XX wieku. Znajduje się tam także jedyny biały dom w całym Marrakeszu. Należy on do katarskiego biznesmena, a jego łamiący prawo kolor został zaakceptowany tylko dlatego, że dom był prezentem od poprzedniego króla. Podróż zakończyła się krętymi ulicami Mediny, które z tej perspektywy wydawały się jeszcze bardziej pełne życia.

Ostatnim przystankiem w naszej podróży był oddalony o 20 kilometrów od centrum Mediny - The Oberoi.Ten luksusowy hotel znajduje się na terenie starego gaju oliwnego, a niektóre drzewka mają ponad 100 lat i rosną tutaj do dziś. Główny budynek przypomina arabski pałac; wysokie sufity, z rzeźbionymi w cedrowym drewnie dachami, pięknym patio, które jest idealną kopią uniwersytetu Ben Youssef Madrasa oraz basen w centralnej części ogrodu, ciągnący się na kilkanaście metrów. Pokoje i apartamenty są przestronne i oferują tarasy z widokiem na ogród, natomiast prywatne wille zapewniają swoim Gościom całkowitą prywatność oraz prywatne podgrzewane baseny. Na ogromnym terenie ogrodów znajdują się basen, piękny budynek spa, korty tenisowe oraz cytrusowy ogród. Hotel słynie ze swoich wyśmienity restauracji; jedna z nich, serwująca kuchnię marokańską, znajduje się na liście najlepszych restauracji na świecie. Hotel oferuje też takie atrakcje jak lot balonem z lunchem oraz lot helikopterem nad Saharę. My mieliśmy okazję skorzystać z zabiegu hammam, który Marokańczycy wykonują raz w tygodniu. Jest to nie tylko dogłębne oczyszczenie ciała, jak również szansa na oczyszczenie umysłu, podczas relaksu na gorącym marmurze.

 

Maroko to o wiele więcej niż pełen kolorów i dźwięków Marrakesz, który sam w sobie oferuje niezliczone możliwości zwiedzania. To ulubiony kierunek podróży dla wielu znanych osób, a my po tym wyjeździe z pewnością zrozumieliśmy dlaczego :) .

 

 

 

 

 

Wybierz kierunek podróży
Zapisz się do newslettera
Dziękujemy za zapisanie się.
Do zobaczenia w podróży. :-)
Wystąpił nieznany błąd. Prosimy o zapisanie się poprzez wysłanie e-maila na dtc@deluxetravelclub.pl.

Raz w tygodniu wyślemy Ci powiadomienie o najnowszych ofertach i promocjach luksusowych wyjazdów